czwartek, 20 czerwca 2013

Larry rozdział 3


Larry Stylinson

*Louis

3.W samochodzie przemyślałem kilka rzeczy .Po pierwsze :musiałem zachować spokój .Nie wiedziałem w jakim stanie jest Harry ,ale nie wolno mi było panikować ,bo to mogło mu jedynie zaszkodzić .Po drugie :musiałem go przeprosić .Zachowałem się jak dzieciak .On chciał tylko porozmawiać ,a ja na niego naskoczyłem .Po trzecie :cholernie go kochałem .Przez te kilka tygodni po naszym rozstaniu moje życie zmieniło się .Zmieniło na gorsze .Nie potrafiłem się na niczym skupić ,bo cały czas myślałem tylko o nim .Opuszczałem próby ,aby go nie spotkać .Siedziałem w domu pijąc .Byłem sam .I coraz bardziej zatracałem się w tej cholernej samotności .                                                               
-Wysiadasz ,czy stchórzyłeś ? -pytanie Zayna wyrwało mnie z zamyślenia .Odpiąłem pas i wysiadłem z samochodu .Szybkim krokiem ,który po chwili przerodził się w bieg ,ruszyłem w stronę szpitala .Zatrzymałem się dopiero przy recepcji .                                                                                                                         
-Harry Styles ! -wysapałem -Gdzie leży Harry Styles ?!                                                                                                       
-Spokojnie .Rodzina ?-powiedziała młoda pielęgniarka zerkając na mnie zza monitora komputera .                             -Nie ,przyjaciel .                                                                                                                                                                      
-Wpuszczamy tylko najbliższą rodzinę…                                                                                                                                    
-Bardzo ,bardzo bliski przyjaciel -przerwałem ,patrząc jej w oczy .Otworzyła usta ,aby coś powiedzieć ,ale po chwili zrozumiała i zamknęła je .Zawołała jakąś pielęgniarkę przechodzącą niedaleko nas .                              
-Cindy ,możesz zaprowadzić tego pana do Sali 108 ? -Cindy nie zdążyła odpowiedzieć .Gdy tylko usłyszałem numer pokoju rzuciłem się biegiem przez korytarz .                                                                                                
-Proszę zaczekać …-krzyknęła .Zatrzymałem się dopiero pod odpowiednią salą .Już miałem wchodzić ,ale …nie mogłem .Skarciłem się w myślach .Dlaczego się wahałem ?Cholera ,co było ze mną nie tak .Po chwili u mojego boku pojawiła się Cindy .                                                                                                                         
-A więc znalazł Pan salę . -wydyszała .Dlaczego Pan nie wchodzi?                                                                                       
-J -ja … -wyjąkałem -już idę .                                                                                                                                                         
Złapałem chłodną klamkę i powoli nacisnąłem ją .Uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka .Na środku przestronnego ,jasnego pokoju stało łóżko .Nie widziałem osoby leżącej na nim ,bo widok zasłaniali mi Niall i Liam .Odwrócili się ,gdy wszedłem do sali . Niall ,gdy tylko mnie zobaczył zaklął pod nosem i podszedł do mnie tak ,że nadal nie mogłem zobaczyć Harrego .                                                                                         
-Mówiłem mu ,żeby Cię nie przyprowadzał -wymamrotał i wypchnął mnie na korytarz .                                                
-Niall ,ale o co chodzi ?                                                                                                                                                              
 -Nie możesz tam wejść .-powiedział z łzami w oczach -dla nas to było przerażające ,ale dla ciebie…                              
-Przyjechałem tu dla niego -warknąłem i przepchnąłem się obok Nialla .I od razu tego pożałowałem .Z moich ust wyrwał się przerażający krzyk ,więc zakryłem je dłońmi .Kolana się pode mną ugięły i wylądowałem na nich przy łóżku .Czyjaś ciepła dłoń wytarła słone łzy z moich policzków .Liam .Ukucnął obok mnie .Odwróciłem się do niego i przytuliłem .Prze kilka dobrych minut wypłakiwałem się w jego ramię ,zanim odważyłem się znów spojrzeć na Harrego .Na posiniaczonym ciele widniały zadrapania ,rany cięte i kłute .Loki ,które tak kochałem zasłonięte były szerokim bandażem .Jego twarz wyrażała idealny ,niczym nie zmącony spokój .Pogłaskałem go po wierzchu dłoni .To było chyba jedyne nie uszkodzone miejsce .                                                                                                                                                    -Przepraszam kochanie -wyszeptałem i delikatnie pocałowałem go w czoło -przepraszam…

 

…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….

 

Jak podoba wam się kolejny rozdział ?Mam nadzieję ,że jesteście zadowoleni .Komentujcie ,bo dzięki temu wiem ,czy wam się podoba .                                                                                                                                   Kocham was !!!

 

wtorek, 18 czerwca 2013

Larry rozdział 2


Larry Stylinson

*Louis

2.Leżałem skulony na podłodze dławiąc się łzami .To moja wina .To przeze mnie Harry był w szpitalu .Nie wiedziałem nawet ,czy jeszcze żyje .Tak bardzo chciałem go zobaczyć ,lecz nie mogłem .Niall zadzwonił jeszcze kilka razy błagając mnie o przyjazd do szpitala ,lecz ja odmawiałem .Znowu .Robiłem to zdecydowanie zbyt często .Chciałem ,ale nie mogłem tam jechać .Nie mogłem ,bo złamałbym się ,pozwoliłbym mu wrócić .Znów nalegałby ,aby się ujawnić .Nie obchodzili go chłopcy z zespołu .To zniszczyłoby karierę nie tylko nam ,ale też im .A przecież tak ciężko pracowali .Harry nie mógł zrozumieć ,że w tym nietolerancyjnym świecie nie ma miejsca dla Larrego .                                            
Wstałem ,podszedłem do barku i wyciągnąłem pierwszą z brzegu butelkę .Nawet nie wiedziałem co to jest ,nie obchodziło mnie to .Przyłożyłem ją do ust i przechyliłem .Zdążyłem wypić tylko połowę ,bo przerwało mi natarczywe pukanie .Westchnąłem i odłożyłem alkohol ,po czym podszedłem do drzwi .Odgarnąłem z oczu włosy lepiące się do mokrej od łez twarzy i spojrzałem zza zasłonki przez małe okienko w drzwiach .Za nimi stał Zayn .Nie mogłem go wpuścić . Nie teraz .Oparłem się plecami o drzwi i usiadłem ,opierając głowę na kolanach .                                                                                                               
 –Lou ,wiem ,że tam jesteś ! -krzyknął Zayn wciąż waląc w drzwi -Otwórz !                                                             
Nie zwracałem na niego uwagi .Po kilku minutach pukanie ustało .Odetchnąłem z ulgą .Powoli podniosłem się ,poszedłem do kuchni i nalałem do szklanki wody .Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust .Drzwi kuchenne ,prowadzące do ogrodu były otwarte .Najciszej jak umiałem odłożyłem szklankę i zrobiłem kilka kroków w ich stronę ,rozglądając się na boki .Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia do ogrodu .                                                                                          
-Puść -krzyknąłem ,machając rękami ,aby się uwolnić .                                                                                                   
-Cicho bądź !Zostawiłeś otwarte drzwi kretynie .Masz szczęście ,że ja to zobaczyłem ,a nie jakiś psychopata .-powiedział spokojnie Zayn i odwrócił mnie przodem do siebie .Miał opuchnięte oczy .Pewnie długo płakał .Przyglądał mi się przez chwilę ,skrzywił się ,po czym znów odwrócił i pchnął w głąb domu .                                                                                                                                                                                   
-Idź do łazienki  i doprowadź się do porządku .Śmierdzi od ciebie alkoholem i wyglądasz jak byś zapomniał co to prysznic ,ciepła woda i mydło .Chcesz ,żeby Harry zobaczył Cię w takim stanie ?                    
 Zatrzymałem się w połowie korytarza prowadzącego do łazienki .Chciałem uciec .I pewnie zrobiłbym to ,gdyby nie dłonie Zayna zaciśnięte na moich ramionach .                                                                                    
-Nie pójdę tam .On mi tego nie wybaczy .To wszystko moja wina . -powiedziałem najspokojniej jak umiałem ,choć i tak  mój głos brzmiał trochę histerycznie .                                                                                        
 -Właśnie dlatego musisz jechać .Jesteś mu to winien . -mruknął Zayn i wepchnął mnie do łazienki . -Masz 10 minut -dodał i zamknął drzwi .                                                                                                                      
Wziąłem prysznic ,i założyłem czyste ubrania .Kilka razy umyłem zęby ,aby pozbyć się zapachu alkoholu .Wyszedłem z łazienki 10 minut ,ale po czasie .Zayn nie stał pod drzwiami .Zajrzałem do salonu ,lecz tam też go nie było .Nagle poczułem przyjemny zapach .Kawa !Skierowałem się do kuchni i tak jak się spodziewałem ,zastałem Zayna przy ekspresie do kawy .                                                                       
-No wreszcie !-powiedział ,gdy mnie zobaczył -ile można czekać ?Przynajmniej lepiej wyglądasz .                  
 Nalał kawy do dwóch kubków termicznych i podał mi jeden z nich .Bez słowa opuściliśmy mój dom .Nie protestowałem .To i tak nie miało sensu .Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na spotkanie Harremu.

 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Larry rozdział 1

Larry Stylinson
*Louis
1. –Nie !-krótka ,zwięzła odpowiedź .Ostatnio udzielałem jej dość często .Odmawiałem Harremu .Chyba setny raz w tym tygodniu . -Dlaczego ?-spodziewałem się tego pytania ,jednak nie miałem przygotowanej odpowiedzi . -Po prostu nie .I nie dzwoń więcej bo złożę doniesienie na policji !To jest nękanie !-Krzyknąłem i rozłączyłem się .Rzuciłem telefon na siedzenie pasażera ,lecz po chwili z powrotem wziąłem go do ręki .Na tapecie nie było już naszego wspólnego zdjęcia .”I już nigdy nie będzie.” –pomyślałem .Ścisnęło mnie w gardle .Modest wyrządził nam ogromną krzywdę ,a ja nie mogłem nic zrobić .Kompletnie nic .Włączyłem silnik i zacisnąłem dłonie na kierownicy .Powtórzyłem listę zakupów ,aby zająć czymś myśli ,które znów błądziły wokół niego .Jego twarz ,dotyk ,zapach …To wszystko w mojej głowie było tak żywe ,tak piękne .Jednak wiedziałem ,że straciłem go na zawsze ,bo Modest postanowił zrujnować nasze marzenia .Dla kariery.
***
Dwie godziny później byłem już w domu .Od razu zabrałem się za przygotowanie kolacji .Właśnie kroiłem cebulę ,gdy zadzwonił telefon .Nawet nie spojrzałem kto dzwoni ,tylko od razu odebrałem . -Nie… -zacząłem ,lecz przerwał mi ktoś kogo się nie spodziewałem . –Louis –powiedział Niall .W jego głosie wyraźnie było słychać strach –musisz …musisz przyjechać do szpitala –wyjąkał ,a po chwili usłyszałem jego cichy szloch. –Ja wiem ,że wy … -Zaraz ,zaraz .Co się stało ? –przerwałem mu . –Hazz próbował się zabić !!!-wykrzyczał ,a ja zamarłem z przerażenia .

Na dobry początek Larry!I jak wam się podoba?Komentujcie ;)

Heeeejka;)

Heeeejka;)
Jestem Oliwka i mam 15 lat.Specjalnie dla was będę pisać imaginy i opowiadania o Larrym Stylinsonie,One Direction,Wampirach itp.
Mam sporo nauki więc notki będę dodawać co 3-7 dni.
Proszę o szczerw komkentarze i miłego czytania ;)
~Tomlinsonowa