Larry
Stylinson
*Louis
2.Leżałem skulony na podłodze dławiąc się łzami .To moja
wina .To przeze mnie Harry był w szpitalu .Nie wiedziałem nawet ,czy jeszcze
żyje .Tak bardzo chciałem go zobaczyć ,lecz nie mogłem .Niall zadzwonił jeszcze
kilka razy błagając mnie o przyjazd do szpitala ,lecz ja odmawiałem .Znowu
.Robiłem to zdecydowanie zbyt często .Chciałem ,ale nie mogłem tam jechać .Nie
mogłem ,bo złamałbym się ,pozwoliłbym mu wrócić .Znów nalegałby ,aby się
ujawnić .Nie obchodzili go chłopcy z zespołu .To zniszczyłoby karierę nie tylko
nam ,ale też im .A przecież tak ciężko pracowali .Harry nie mógł zrozumieć ,że
w tym nietolerancyjnym świecie nie ma miejsca dla Larrego .
Wstałem ,podszedłem do barku i wyciągnąłem pierwszą z brzegu butelkę
.Nawet nie wiedziałem co to jest ,nie obchodziło mnie to .Przyłożyłem ją do ust
i przechyliłem .Zdążyłem wypić tylko połowę ,bo przerwało mi natarczywe pukanie
.Westchnąłem i odłożyłem alkohol ,po czym podszedłem do drzwi .Odgarnąłem z
oczu włosy lepiące się do mokrej od łez twarzy i spojrzałem zza zasłonki przez
małe okienko w drzwiach .Za nimi stał Zayn .Nie mogłem go wpuścić . Nie teraz
.Oparłem się plecami o drzwi i usiadłem ,opierając głowę na kolanach .
–Lou
,wiem ,że tam jesteś ! -krzyknął Zayn wciąż waląc w drzwi -Otwórz !
Nie zwracałem na niego uwagi .Po kilku minutach pukanie ustało
.Odetchnąłem z ulgą .Powoli podniosłem się ,poszedłem do kuchni i nalałem do
szklanki wody .Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust .Drzwi kuchenne
,prowadzące do ogrodu były otwarte .Najciszej jak umiałem odłożyłem szklankę i
zrobiłem kilka kroków w ich stronę ,rozglądając się na boki .Nagle ktoś złapał
mnie od tyłu i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia do ogrodu .
-Puść -krzyknąłem ,machając rękami ,aby się uwolnić .
-Cicho bądź !Zostawiłeś otwarte drzwi kretynie .Masz szczęście ,że ja to
zobaczyłem ,a nie jakiś psychopata .-powiedział spokojnie Zayn i odwrócił mnie
przodem do siebie .Miał opuchnięte oczy .Pewnie długo płakał .Przyglądał mi się
przez chwilę ,skrzywił się ,po czym znów odwrócił i pchnął w głąb domu .
-Idź
do łazienki i doprowadź się do porządku
.Śmierdzi od ciebie alkoholem i wyglądasz jak byś zapomniał co to prysznic
,ciepła woda i mydło .Chcesz ,żeby Harry zobaczył Cię w takim stanie ?
Zatrzymałem się w połowie
korytarza prowadzącego do łazienki .Chciałem uciec .I pewnie zrobiłbym to
,gdyby nie dłonie Zayna zaciśnięte na moich ramionach .
-Nie
pójdę tam .On mi tego nie wybaczy .To wszystko moja wina . -powiedziałem
najspokojniej jak umiałem ,choć i tak
mój głos brzmiał trochę histerycznie .
-Właśnie
dlatego musisz jechać .Jesteś mu to winien . -mruknął Zayn i wepchnął mnie do
łazienki . -Masz 10 minut -dodał i zamknął drzwi .
Wziąłem
prysznic ,i założyłem czyste ubrania .Kilka razy umyłem zęby ,aby pozbyć się
zapachu alkoholu .Wyszedłem z łazienki 10 minut ,ale po czasie .Zayn nie stał
pod drzwiami .Zajrzałem do salonu ,lecz tam też go nie było .Nagle poczułem
przyjemny zapach .Kawa !Skierowałem się do kuchni i tak jak się spodziewałem
,zastałem Zayna przy ekspresie do kawy .
-No wreszcie !-powiedział ,gdy mnie zobaczył -ile można czekać
?Przynajmniej lepiej wyglądasz .
Nalał kawy do dwóch kubków
termicznych i podał mi jeden z nich .Bez słowa opuściliśmy mój dom .Nie
protestowałem .To i tak nie miało sensu .Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy
na spotkanie Harremu.
SUPER!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki ;*
UsuńJeju. Świetny. :*
OdpowiedzUsuń